Karolina myslała wieczorem nad tym co sie wydarzylo w danym dniu. A przede wsyzstkim o tym co bylo co czuła podczas ceremoni podania kawy.... przez chwile złapałą się na tym że chciałą pomyśleć Panu. Arturowi... ceremoni podania kawy Arturowi. Zganiła sie w myśli. Starała się o tym nie myśleć ale nie udawało jej się to. No bo niby jak ma o tym nie myśleć. Jest w obcym miejscu, gdzie w gruncie rzeczy jest więźniem. Posciel, łozko, dom są piękne. Niczego jej nie brakuje. Ma cieple posiłki, dostęp do biblioteki, siłowni, jest telewizor. Po domu tez porusza sie jak chce. Jest i podwórko gdzie mozna wyjsc, poopalac się, czy posiedziec pod drzewem na hustawce. Ale jest jak ptak w złotej klatce. Dreczona natłokiem mysli zasneła w koncu a sny jakie tej nocy przysniły jej się uswiadomiły ja ze następuje w niej jakas nie wyjaśniona zmiana... Snił jej sie bowiem Artur który rozkazywał a ona ulegała.
Obudzila się wypoczęta i zadowolona. Jednakze jak chwile pomyslala nad snem i nad tym co robiła w nim zaczęła wzbierac w niej złość. To mężczyźni jej zwykle ulegali, to oni tańczyli tak jak im zagrała, to ona dyktowała warunki... Nie podobał jej się fakt że ulegla nawet jeśłi był to tylko sen. Jednakze im dłuzej myslala o uleganiu Arturowi tym bardziej jej zdanie na ten temat sie zmieniało. No bo koniec konców ten dziwny mezczyzna byl od niej znacznie silniejszy, ona nie miala kogo ani jak prosic o pomoc, mogl z nia zrobic co tylko chcial a jednak powstrzymywał sie gdy widzial ze cos ja zbyt wiele kosztuje... Nie byl jak mezczyzni ktorych znala do tej pory. On w przeciwienstwie do nich panował nad sobą mimo ze nie musiał. Ach najlepiej zrobie jak przestane myslec bo oszaleje. Pomyslala i udała sie do kuchni przygotować kawe dla Artura. Zeby nic nie myslec a bała sie swych mysli postanowiła włączyc radio i posłuchac muzyki. Jak to z rana w radiu puszczali kawalki majace obudzic słuchaczy. Wesole skoczne melodie, pobudzajace słowa i znani jej wykonawcy jednakze Karolina mimo prob skupienia sie na nich nie była w stanie. Kawa sie parzyla a ona zastanawiala sie co dzis wydarzy sie podczas jej podania.
Udała sie niepewnym krokiem do gabinetu Artura. ku jej zdziwieniu nikogo w nim nie było. Czuła rozczarowanie... kurcze naprawde poczula rozczarowanie. Zastanawiala sie chwile co powinna zrobic. Miala przyniesc mu przeciez kawe. ewelina dnia poprzedniego gdy ja przyniosla rozebrala sie klekajac przy fotelu Artura... ale po co mam to robic skoro go tu nie ma. Zastanawiala sie i zastanawiala i nie miala pojecia co zrobic. Wahala sie caly czas. Ze strachu? Nie raczej nie... Ze wstydu? poniekad. Walka ze soba trwała chwile. To łapała sie za brzegi sukienki by ja sciągnąc po czym rezygnowala... ach jak trudno bylo podjąc decyzje. Była tak zajeta rozmyslaniem ze nie zauwazyła ze jest obserwowana....
Artur patrzyl na nia, widzial jak walczyła z myslami... tu kolejne potwierdzenie tego co uwazał o Karolinie. Kazda jej poprzedniczka wykonywała polecenie przyniesienia kawy mu do gabinetu jak robot w strachu ze zostanie ukarana a nie dlatego ze chciala to zrobic dla niego... Karolina widac bylo ze bije sie ze swoimi myslami. Jak by potrafil przeczytac jej mysli. Patrzyl tak chwile na jej zmagania i wewnetrzna walke po czym wszedl go gabinetu.
-Witaj.
Karoline zaskoczylo jego nagle pojawienie sie, nie wiedzila co ma robic.... najchetniej by chyba uciekla.
- ja... ja nie wiedzialam co mam robic.. zaczeła niepewnie spuszczajac wzrok.. nie było cie i nie wiedzialam czy mam to zrobic tak jak wczoraj Ewelina to robiła czy poprostu zostawic kawe i wyjsc. Bo moze nie chciales dzis mojej obecnosci. Przepraszam. Naprawde nie wiedzialam co robic. Ja.... ja chcialam byc posluszna ale...
-ciiii - uciszył ja delikatnie. Karolina niesmialo podniosła wzrok. Zobaczyła ze byl rozbawiony.
-z czego sie cieszysz? - spytala zbita z tropu
- z ciebie moj głuptasie. Jak ty duzo myslisz.
- to zle?
- nie chyba nie.
Patrzyła na niego. Tak bardzo podobały jej sie jego oczy.
- Karolino.
-tak?
- Teraz juz tu jestem.
-no tak. - odpowiedziala nie pewna czemu to stwierdzenie ma słuzyc. Po czym zorientowała sie o co chodzi. -aaa no tak, przepraszam.. zasmiała sie nerwowo i zaczerwienila. Artur nie mogł powstrzymac usmiechu.
- to zeby nastepnym razem było ci łatwiej podpowiem ze niezaleznie od tego czy jestem w gabinecie czy nie zawsze chce bys po przyniesieniu kawy zdejmowala unranie i czekala na mnie obok fotela przujmujac pozycje nadu. Dobrze?
- dobrze.
Karolina nie rozumiala co w tym bylo takiego zabawnego. Jednak widok usmiechnietego mezczyzny sprawial ze i ona miala ochote sie usmiechac. Spelnila polecenie Artura czekajac na dalszy ciag wydarzen. Jej serce łomotalo, oddech nieco przyspieszyl. Czula ze miedzy nogami wzbiera sie wilgoc. Czula.... czula... w sumie nie bardzo wiedziala co.W kazdym badz razie nie zamierzala sie buntowac. Chciala spelniac jego polecenia. Chciala sprawiac zeby pojawial sie ten piekny usmiech na jego wynioslej, przystojnej wzbudzajacej zaufanie i jednoczesnie szacunek twarzy.
Komentarze
Prześlij komentarz