Karolina byla wsciekla, myslala ze Artur dobrze ja zna, na tyle dobrze ze bedzie rozumial jej zdenerwowanie po owej sytuacji. Po za tym stwierdzil ze zadnej nie ukarze bo nie wie co sie dzialo podczas jego nieobecnosci. Tylko ze walsnie ukaral ja. Najgorsza z mozliwych kar. Odsylajac ja do swojego pokoju odseparowywujac od siebie. Dlaczego? Bo sie zdenerwowała, bo ciezko bylo jej opanować emocje... A Marta, ta została przy nim zapewne w poczucu triumfu udajac skruszona i przestraszona tym co sie stało. Grzeczna, oddana na pokaz... wrrrr. W Karolinie rosla wscieklosc. Weszla do swojego pokoju trzaskajac z impetem drzwiami. Coz jego strata niech wiec obiad zje ze swoja Martusia a ja zostane tutaj. Polozyła sie na łozko przytulila głowe na poduszke i zlość pomalu zaczęła ustepować. Juz nie byla wsciekła a było jej poprostu smutno. Łzy spadaly pomalu ppo policzkach mocząc poduszkę. Przymkneła oczy starajac sie usppokoic. Na nic sie to jednak zdalo. Chciala zeby Artur przyszedl, przytulil ja a tym samym pomogł uspokoic. Chciała wiedziec ze rozumie ja, jej obawy i zlosc po tym jak naruszono granice jej wytrzymalości. Czula sie naprwde okropnie. Kiedys z emocjami radzila sobie sama, mniej albo bardziej skutecznie ale sama bez swiadkow. Ludzie nigdy nie widzieli jej slabosci, jej lez. Tylko jemu pokazala jak jest krucha, tylko jemu pokazala calą siebie a teraz sie okazuje ze jest ciezej sie samej uspokoic gdy sie przed nim odkryla.... Zasnela w koncu wyczerpana placzem, sniac nieprzyjemne sny. Wrocila w nich bowiem do przeszlosci, do domu rodzinnego ktorego nie wspominala zbyt dobrze, do strachu jaki czula bedac ze wszystkim sama w tym okresie a wszystko mieszalo sie z terazniejszoscia.
Obudzila sie gdy bylo juz wkl ciemno. Pan konczyl prace i wracal do domu kolo 4 sciemnialo sie zas na dworze kolo 19 musiala wiec spac kolo 3 godz. Nie mogla w to uwierzyc ze nie przyszedl do niej. Nie sprawdzil co z nia i jak sie czuje... ze nie chcial jej obecnosci obok niego. Wstała z łozka do pokoju przyszla naga bo przeciez miala z wspolokatorkami przywitac Pana jak zawsze w pokoju goscinnym klecząc ze wszystkimi naga a ze wyszedl incydent z Marta do prawidlowej tej czynnosci nie doszlo do skutku. A potem zostala wyproszona i przyszla juz tutaj. Postanowila ze ubierze sie i dalej bedzie siedziala w tym pokoju. Skoro Artur ja wygonil i nie wola jak zawsze na kolacje ona nie bedzie mu sie naprzykrzala. Do niego do sypialni tez nie pojdzie... oddelegowal ja przeciez wiec nie chce jej obecnosci w łozku. Chciala byc silna i udawac ze ja to nie obchodzi... nie to nie. Ale... tak nie bylo. Czula zal, rozczarowanie. Najzwyczajniej w swiecie zawiodla sie. Bolalo to bardzo. Jednoczesnie miala nadzieje ze Artur przyjdzie i z nia porozmawia. Ze wyjasni jej wszystko. Ze powie ze mu zalezy, ze chce by z nim spala i zjadla kolacje. Zeby nie rozklejac sie postanowila zajac sie czyms. Wziela ołowki, papier i cos tam rysowala. Czas mijal a Artur jednak nie przychodzil. Za kazdym razem jak słyszala jakis szmer za drzwiami pokoju jej serce przyspieszalo, myslała ze to on zaraz wejdzie. Gdy jednak szmer ucichal albo okazywalo sie ze to nie on go spowodowal a co innego pojawialo sie nieprzyjemne uklucie i gola w gardle z ktora ciezko bylo walczyc. Po trzecim razie jak sie tak nabrala nie wytrzymala i lzy w koncu pociekly jej po policzku a z gardła wydobyly sie dzwieki głosnego szlochu. Polozyla sie na lozku chowajac głowe w poduszke. Nie pomagal fakt ze dzis miala spedzic czas z Panem poza domem. Odkad tu jest nie opuszczala tej posiadlosci, Dzis miala po raz pierwszy ku temu okazje i to jeszcze z Arturem. Placz przeradzal sie we wsciekłość na Marte za jej intryge na Artura za jego naiwnosc i nabranie sie na zagrywke Marty i wreszcie na siebie ze tak mocno jest zalezna od tego mezczyzny. Ze tak bardzo go kocha i tak bardzo chce byc jego. Ze potrzebuje jego obecnosci jak tlenu, ze jest slaba tak bardzo bez niego... Ona niegdys silna niezalezna, okrecajaca sobie kazdego wkl palca uzaleznila sie totalnie od mezczyzny. Jak mogla do tego dopuscic...
Obudzila sie gdy bylo juz wkl ciemno. Pan konczyl prace i wracal do domu kolo 4 sciemnialo sie zas na dworze kolo 19 musiala wiec spac kolo 3 godz. Nie mogla w to uwierzyc ze nie przyszedl do niej. Nie sprawdzil co z nia i jak sie czuje... ze nie chcial jej obecnosci obok niego. Wstała z łozka do pokoju przyszla naga bo przeciez miala z wspolokatorkami przywitac Pana jak zawsze w pokoju goscinnym klecząc ze wszystkimi naga a ze wyszedl incydent z Marta do prawidlowej tej czynnosci nie doszlo do skutku. A potem zostala wyproszona i przyszla juz tutaj. Postanowila ze ubierze sie i dalej bedzie siedziala w tym pokoju. Skoro Artur ja wygonil i nie wola jak zawsze na kolacje ona nie bedzie mu sie naprzykrzala. Do niego do sypialni tez nie pojdzie... oddelegowal ja przeciez wiec nie chce jej obecnosci w łozku. Chciala byc silna i udawac ze ja to nie obchodzi... nie to nie. Ale... tak nie bylo. Czula zal, rozczarowanie. Najzwyczajniej w swiecie zawiodla sie. Bolalo to bardzo. Jednoczesnie miala nadzieje ze Artur przyjdzie i z nia porozmawia. Ze wyjasni jej wszystko. Ze powie ze mu zalezy, ze chce by z nim spala i zjadla kolacje. Zeby nie rozklejac sie postanowila zajac sie czyms. Wziela ołowki, papier i cos tam rysowala. Czas mijal a Artur jednak nie przychodzil. Za kazdym razem jak słyszala jakis szmer za drzwiami pokoju jej serce przyspieszalo, myslała ze to on zaraz wejdzie. Gdy jednak szmer ucichal albo okazywalo sie ze to nie on go spowodowal a co innego pojawialo sie nieprzyjemne uklucie i gola w gardle z ktora ciezko bylo walczyc. Po trzecim razie jak sie tak nabrala nie wytrzymala i lzy w koncu pociekly jej po policzku a z gardła wydobyly sie dzwieki głosnego szlochu. Polozyla sie na lozku chowajac głowe w poduszke. Nie pomagal fakt ze dzis miala spedzic czas z Panem poza domem. Odkad tu jest nie opuszczala tej posiadlosci, Dzis miala po raz pierwszy ku temu okazje i to jeszcze z Arturem. Placz przeradzal sie we wsciekłość na Marte za jej intryge na Artura za jego naiwnosc i nabranie sie na zagrywke Marty i wreszcie na siebie ze tak mocno jest zalezna od tego mezczyzny. Ze tak bardzo go kocha i tak bardzo chce byc jego. Ze potrzebuje jego obecnosci jak tlenu, ze jest slaba tak bardzo bez niego... Ona niegdys silna niezalezna, okrecajaca sobie kazdego wkl palca uzaleznila sie totalnie od mezczyzny. Jak mogla do tego dopuscic...
Komentarze
Prześlij komentarz